sobota, 5 lipca 2014

Józef Maria Bocheński: O kapitalizmie i marksizmie

Kapitalizm
Przez kapitalizm rozumie się w pierwszym rzędzie pewien ustrój ( gospodarczy, u marksistów także polityczny), a wtórnie pogląd, zgodnie z którym ten ustrój jest dobry, pożądania godny. W tym drugim znaczeniu kapitalizm to tyle co liberalizm gospodarczy. Analizując dyskusję między zwolennikami tego liberalizmu a marksistami, znajdujemy nie mniej niż siedem zabobonów. Niektóre z nich są wspólne obu stronom, inne występują tylko po jednej lub po drugiej.
1. Wspólnym założeniem obustronnym jest najpierw ekonomizm, przekonanie, że zaspokojenie potrzeb materialnych pociąga za sobą automatyczne zaspokojenie wszystkich innych i szczęście ludzi. Ten ekonomizm jest oczywistym zabobonem.
2. Innym zabobonem, głoszonym również przez obie strony w dyskusji, jest utożsamienie właściciela kapitału z przedsiębiorcą. Swojego czasu, w połowie ubiegłego wieku, przedsiębiorca był rzeczywiście najczęściej właścicielem kapitału – stąd doszło do utożsamienia obu funkcji. Ale chodzi o funkcje najzupełniej odmienne: kapitalista to ten, co daje środki produkcji, przedsiębiorca to człowiek, który scala najróżniejsze czynniki tworzące przedsiębiorstwo (kapitał, pracę, wynalazek, odbiorców, rejon, państwo itd.), tworzy przedsiębiorstwo i kieruje nim. Dzisiaj obie funkcje są zwykle wykonywane przez różne osoby, tak że utożsamianie ich jest fałszywe nie tylko w świetle analizy pojęciowej, ale także w świetle faktów. Mamy więc do czynienia z grubym zabobonem, wyznawanym niestety przez większość współczesnych, zarówno u liberałów, jak i u socjalistów. Ci ostatni starają się zniszczyć każdego przedsiębiorcę, utożsamiając go z kapitalistą i pozbawiając przez to przedsiębiorstwo głównego motoru rozwoju.

3. Wreszcie trzeci zabobon wyznawany przez obie dyskutujące strony polega na dziwnym mniemaniu, że możliwe są tylko dwa rodzaje przedsiębiorstw: kapitalistyczne, którymi zarządzają kapitaliści i tzw. socjalistyczne, w których zarząd wykonują rzekomo pracownicy, w rzeczywistości biurokracja państwowa. Jest to zabobon, wynikający z powierzchownej analizy przedsiębiorstwa. W okresie rewolucji przemysłowej dwa czynniki były rzeczywiście jedynie widoczne. Ale jakakolwiek poważna analiza współczesnego przedsiębiorstwa wykazuje, że obok kapitału i pracy inne czynniki odgrywają ogromną rolę w przedsiębiorstwie. I tak, wynalazek techniczny ma często znaczenie rozstrzygające dla powodzenia przedsiębiorstwa. Nieodzowni są dla niego odbiorcy. Ważną rolę odgrywa okolica (rejon, miasto), w której przedsiębiorstwo działa. Wreszcie państwo jest zawsze dalszym czynnikiem, bez którego przedsiębiorstwo nie może istnieć i który jest w nim zainteresowany. Mamy więc do czynienia z co najmniej sześcioma czynnikami, do czego dochodzi jeszcze przedsiębiorca, który nie jest składnikiem przedsiębiorstwa, ale reprezentuje w nim syntezę, połączenie wszystkich składników dla celu całości. Toteż mamy najpierw co najmniej sześć możliwych ustrojów: przedsiębiorstwa zarządzane przez kapitalistów, przez pracowników, wynalazców, odbiorców, gminę albo przez państwo. Co więcej, możliwe są także przedsiębiorstwa, w których przedstawiciele dwóch albo więcej czynników rządzą razem. Ogółem, zakładając, że jest w przedsiębiorstwie tylko 6 czynników, otrzymujemy nie dwa, ale 64 możliwe ustroje. Wiele spośród nich zostało urzeczywistnionych: znane są np. przedsiębiorstwa zarządzane przez pracowników (kibuce), przez odbiorców (kooperatywy konsumentów), przez gminy i przez państwo. W zachodnioeuropejskim przemyśle węgla i stali obowiązuje ustawa, zgodnie z którą rady nadzorcze muszą się składać po połowie z przedstawicieli akcjonariuszy (kapitalistów) i pracowników (związków zawodowych). W tej sytuacji upieranie się przy istnieniu dwóch i tylko dwóch możliwych ustrojów – jak to czynią do dziś dnia w większości, zarówno zwolennicy kapitalizmu jak i marksiści – jest zaiste kompromitującym zabobonem.
4. Zabobonem występującym tylko po stronie zwolenników kapitalizmu jest mniemanie, że kapitaliści (akcjonariusze itp.) mają wyłączne prawo do zarządzania przedsiębiorstwami. To mniemanie zdaje się zakładać dwa inne poglądy: że wszystko można kupić i że właściciel może dysponować swoją własnością bez żadnych ograniczeń. Ten pogląd i jego przesłanki należą do dziedziny etyki i jako takie nie podlegają osądowi naukowemu. Ale stają się zabobonem przez to, że ludzie przyznający się do nich uznają równocześnie normy moralne, dotyczące godności osoby ludzkiej. Między tymi normami a kapitalizmem zachodzi bowiem sprzeczność i głoszenie go w tych warunkach jest zabobonem. Kapitalizm prowadzi logicznie do uznania osoby ludzkiej za rzecz, którą właściciel kapitału kupuje i którą może rozporządzać jak chce – wbrew przyjętym zasadom moralnym.
5. Po stronie marksistów natrafiamy na co najmniej trzy zabobony. Pierwszy z nich polega na twierdzeniu, że kapitalista w niczym nie przyczynia się do produkcji, że zatem jego zysk (odsetki itp.) jest kradzieżą. Jest to zaiste dziwny zabobon, jako że produkcja nie jest możliwa bez narzędzi, maszyn itd. i że kapitalista (np. akcjonariusz), dając przedsiębiorstwu kapitał, umożliwia ich nabycie. Wydaje się oczywiście, że za tę usługę należy mu się odszkodowanie – przy czym nie trzeba wpadać w zabobon przeciwny i wyobrażać sobie, że kapitaliście i tylko jemu przysługują wszystkie prawa w przedsiębiorstwie.
6. Innym marksistowskim zabobonem jest twierdzenie, że kapitaliści są wyłącznymi wyzyskiwaczami pracowników. Prawdą jest, że w pewnych okresach, np. w XIX wieku w Europie, robotnicy bywali nieraz wyzyskiwani przez przedsiębiorców, którymi byli zwykle kapitaliści. Ale to są raczej wyjątkowe okresy w dziejach ludzkości. Wiemy dzisiaj, że głównymi wyzyskiwaczami mas robotniczych byli w dziejach i do dziś dnia są nie właściciele kapitału, względnie środków produkcji, ale urzędnicy państwowi. Tak było w starożytnym Egipcie i Asyrii, tak jest jeszcze dzisiaj w Związku Sowieckim. Mniemanie, że tylko właściciel kapitału wyzyskuje robotników, jest wiec zabobonem.
7. Zabobonem jest wreszcie marksistowskie twierdzenie, że wszędzie, gdzie nie rządzi partia komunistyczna, władza jest w tekach właścicieli kapitału. Prawdą jest mianowicie, że państwa nowoczesne posiadają bardzo złożoną budowę – odgrywają w nich rolę np. związki zawodowe, partie polityczne, organizacje religijne, prasa itp., tak że sprowadzanie wszystkiego do wpływów kapitalistów jest bardzo dziwnym zabobonem. W związku z tym wypada jeszcze wspomnieć, że samo nazywanie krajów niekomunistycznych kapitalistycznymi jest zabobonem, bo sugeruje, że w nich rządzą sami właściciele kapitału.
Marksizm
Najważniejsza – bodaj jedyna naprawdę ważna – odmiana marksizmu, a mianowicie tzw. marksizm-leninizm, jest prawdopodobnie najbogatszym zbiorem zabobonów, jaki kiedykolwiek utworzono. Jego wyznawcy są typową sektą z typowym guru. Ich poglądy, a mianowicie marksizm, zawierają m.in. tzw. „naukowy” światopogląd, materializm dialektyczny, scjentyzm, historiozofię, ekonomizm, zabobonną teorię klas, wiarę w postęp*, aby tylko te gusła wymienić. Zostały one omówione gdzie indziej. Tutaj wypada wspomnieć tylko o podstawowym zabobonie marksizmu, a mianowicie o stosunku jego zwolenników do ich guru, Karola Marksa.
Aby zrozumieć głębię tego zabobonu, należy przeprowadzić dwa rozróżnienia: jedno między poglądami Marksa a poglądami jego poprzedników i następców, drugie między różnymi składnikami poglądów samego Marksa. Marksizm miesza to wszystko.
1. Wiele poglądów występujących w marksizmie nie pochodzi od Marksa. Niektóre istniały przed nim, np. pogląd, że społeczeństwo rozpada się zasadniczo na klasy, że istnieje walka klas, że należy dążyć do komunizmu itd. Jeśli chodzi np. o pojęcie klasy, było ono w czasach Marksa tak dalece przyjęte, że Marks sam nigdy nie spróbował klasy zdefiniować. Skądinąd wokoło poglądów Marksa narosło wiele myśli, jemu samemu obcych. Najważniejsze spośród nich pochodzą od Engelsa, miernego myśliciela, którego filozofia została uznana za wyraz poglądów Marksa. Engels jest m.in. wynalazcą zabobonu zwanego materializmem dialektycznym, którego nie ma u Marksa. Do tego pomieszania pojęć doszło dlatego, że Marks przestał się zajmować filozofią w wieku dojrzałym, a nawet (całkiem słusznie zresztą) potępił zajmowanie się ówczesną filozofią syntetyczną. Ponieważ zaś zwolennicy marksizmu mieli najpierw najwięcej powodzenia w Niemczech, gdzie każdy guru musi być filozofem, szukano owej marksowskiej filozofli i, nie znając wczesnych pism Marksa, uwierzono, że znajduje się ona u Engelsa. Wiemy dziś, że tak nie jest, że wiele poglądów Engelsa jest wprost sprzecznych z zasadniczą postawą Marksa. Po Engelsie największy wpływ na „rozwój” marksizmu mieli Rosjanie, w szczególności Plechanow i Lenin; połączenie myśli tego ostatniego ze wspomnianym powyżej pomieszaniem Marksa z Engelsem zostało nazwane marksizmem-leninizmem i jest do dziś najbardziej wpływowym rodzajem marksistowskiego zabobonu.
2. Poza tym poglądy samego Marksa są złożone i należy starannie odróżnić kilka aspektów jego myśli, których wartość jest niejednakowa. Marks był mianowicie przede wszystkim naukowcem i uważał się za takiego. Chciał stworzyć „naukowy socjalizm” i zbudować socjologię (której jest współzałożycielem) na wzór fizyki. Jako taki Marks był niewątpliwie wybitnym myślicielem, choć nie miał szczęścia o tyle, że większość jego hipotez naukowych została sfalsyfikowana przez nowszą wiedzę (tak np. hipoteza zbliżającego się królestwa wolności, hipoteza coraz większej pauperyzacji proletariuszy, hipoteza załamania się kapitalizmu itd., itd.). Wynika stąd, że choć owe hipotezy były nieraz w czasach Marksa dobrymi naukowymi hipotezami, jest dziecinnym zabobonem uważać je dzisiaj za filozoficzne dogmaty. Marks miał także kilka oryginalnych pomysłów filozoficznych, ale nie wypracował niemal żadnego z nich tak dalece, że uważanie go za filozofa jest nieporozumieniem: bo aby być filozofem, nie wystarczy mieć pomysły, wypada jeszcze je rozpracować, zracjonalizować, a Marks niemal nigdy tego nie dokonał. Marks był dalej moralistą i jako taki odegrał niewątpliwie ogromną rolę, tak dalece, że jeśli chodzi o moralność, jesteśmy dziś w Europie wszyscy jego uczniami. Wreszcie Marks był w zasadzie wyznawcą światopoglądu oświecenia: wierzył w konieczny postęp ludzkości ku rajowi na ziemi, a to głównie dzięki „światłu” nauki. Nikt znający położenie nie może dziś podzielać tych poglądów. ale czynią to masy ludowe, a także intelektualiści w krajach zacofanych. Powinno więc być jasne, że przyjmowanie wszystkiego, co powiedział Marks z dodatkiem tego co wymyślili jego wyznawcy w rodzaju Lenina, jest kompromitującym zabobonem.
Marksizm jest jeszcze o tyle gorszym zabobonem, że w przeciwieństwie do wielu innych (np. do astrologii albo idealizmu) jest nadal narzucany siłą w krajach zwanych socjalistycznymi, gdzie naukowcy, filozofowie itd., choć wiedzą, że chodzi o zabobony, korzą się przed władzą i wysławiają marksizm, jak gdyby był nieomylnym proroctwem. Można bez przesady powiedzieć, że od wielu wieków nie znano takiego poniżenia myśli ludzkiej jak to, którego doznała pod rządami marksizmu.

Za:  http://www.nacjonalista.pl/2014/05/16/jozef-maria-bochenski-o-kapitalizmie-i-marksizmie/