Przez kapitalizm rozumie się w pierwszym
rzędzie pewien ustrój ( gospodarczy, u marksistów także polityczny), a
wtórnie pogląd, zgodnie z którym ten ustrój jest dobry, pożądania godny.
W tym drugim znaczeniu kapitalizm to tyle co liberalizm gospodarczy.
Analizując dyskusję między zwolennikami tego liberalizmu a marksistami,
znajdujemy nie mniej niż siedem zabobonów. Niektóre z nich są wspólne
obu stronom, inne występują tylko po jednej lub po drugiej.
1. Wspólnym założeniem obustronnym jest
najpierw ekonomizm, przekonanie, że zaspokojenie potrzeb materialnych
pociąga za sobą automatyczne zaspokojenie wszystkich innych i szczęście
ludzi. Ten ekonomizm jest oczywistym zabobonem.
2. Innym zabobonem, głoszonym również
przez obie strony w dyskusji, jest utożsamienie właściciela kapitału z
przedsiębiorcą. Swojego czasu, w połowie ubiegłego wieku, przedsiębiorca
był rzeczywiście najczęściej właścicielem kapitału – stąd doszło do
utożsamienia obu funkcji. Ale chodzi o funkcje najzupełniej odmienne:
kapitalista to ten, co daje środki produkcji, przedsiębiorca to
człowiek, który scala najróżniejsze czynniki tworzące przedsiębiorstwo
(kapitał, pracę, wynalazek, odbiorców, rejon, państwo itd.), tworzy
przedsiębiorstwo i kieruje nim. Dzisiaj obie funkcje są zwykle
wykonywane przez różne osoby, tak że utożsamianie ich jest fałszywe nie
tylko w świetle analizy pojęciowej, ale także w świetle faktów. Mamy
więc do czynienia z grubym zabobonem, wyznawanym niestety przez
większość współczesnych, zarówno u liberałów, jak i u socjalistów. Ci
ostatni starają się zniszczyć każdego przedsiębiorcę, utożsamiając go z
kapitalistą i pozbawiając przez to przedsiębiorstwo głównego motoru
rozwoju.
3. Wreszcie trzeci zabobon wyznawany
przez obie dyskutujące strony polega na dziwnym mniemaniu, że możliwe są
tylko dwa rodzaje przedsiębiorstw: kapitalistyczne, którymi zarządzają
kapitaliści i tzw. socjalistyczne, w których zarząd wykonują rzekomo
pracownicy, w rzeczywistości biurokracja państwowa. Jest to zabobon,
wynikający z powierzchownej analizy przedsiębiorstwa. W okresie
rewolucji przemysłowej dwa czynniki były rzeczywiście jedynie widoczne.
Ale jakakolwiek poważna analiza współczesnego przedsiębiorstwa wykazuje,
że obok kapitału i pracy inne czynniki odgrywają ogromną rolę w
przedsiębiorstwie. I tak, wynalazek techniczny ma często znaczenie
rozstrzygające dla powodzenia przedsiębiorstwa. Nieodzowni są dla niego
odbiorcy. Ważną rolę odgrywa okolica (rejon, miasto), w której
przedsiębiorstwo działa. Wreszcie państwo jest zawsze dalszym
czynnikiem, bez którego przedsiębiorstwo nie może istnieć i który jest w
nim zainteresowany. Mamy więc do czynienia z co najmniej sześcioma
czynnikami, do czego dochodzi jeszcze przedsiębiorca, który nie jest
składnikiem przedsiębiorstwa, ale reprezentuje w nim syntezę, połączenie
wszystkich składników dla celu całości. Toteż mamy najpierw co najmniej
sześć możliwych ustrojów: przedsiębiorstwa zarządzane przez
kapitalistów, przez pracowników, wynalazców, odbiorców, gminę albo przez
państwo. Co więcej, możliwe są także przedsiębiorstwa, w których
przedstawiciele dwóch albo więcej czynników rządzą razem. Ogółem,
zakładając, że jest w przedsiębiorstwie tylko 6 czynników, otrzymujemy
nie dwa, ale 64 możliwe ustroje. Wiele spośród nich zostało
urzeczywistnionych: znane są np. przedsiębiorstwa zarządzane przez
pracowników (kibuce), przez odbiorców (kooperatywy konsumentów), przez
gminy i przez państwo. W zachodnioeuropejskim przemyśle węgla i stali
obowiązuje ustawa, zgodnie z którą rady nadzorcze muszą się składać po
połowie z przedstawicieli akcjonariuszy (kapitalistów) i pracowników
(związków zawodowych). W tej sytuacji upieranie się przy istnieniu dwóch
i tylko dwóch możliwych ustrojów – jak to czynią do dziś dnia w
większości, zarówno zwolennicy kapitalizmu jak i marksiści – jest zaiste
kompromitującym zabobonem.
4. Zabobonem występującym tylko po
stronie zwolenników kapitalizmu jest mniemanie, że kapitaliści
(akcjonariusze itp.) mają wyłączne prawo do zarządzania
przedsiębiorstwami. To mniemanie zdaje się zakładać dwa inne poglądy: że
wszystko można kupić i że właściciel może dysponować swoją własnością
bez żadnych ograniczeń. Ten pogląd i jego przesłanki należą do dziedziny
etyki i jako takie nie podlegają osądowi naukowemu. Ale stają się
zabobonem przez to, że ludzie przyznający się do nich uznają
równocześnie normy moralne, dotyczące godności osoby ludzkiej. Między
tymi normami a kapitalizmem zachodzi bowiem sprzeczność i głoszenie go w
tych warunkach jest zabobonem. Kapitalizm prowadzi logicznie do uznania
osoby ludzkiej za rzecz, którą właściciel kapitału kupuje i którą może
rozporządzać jak chce – wbrew przyjętym zasadom moralnym.
5. Po stronie marksistów natrafiamy na
co najmniej trzy zabobony. Pierwszy z nich polega na twierdzeniu, że
kapitalista w niczym nie przyczynia się do produkcji, że zatem jego zysk
(odsetki itp.) jest kradzieżą. Jest to zaiste dziwny zabobon, jako że
produkcja nie jest możliwa bez narzędzi, maszyn itd. i że kapitalista
(np. akcjonariusz), dając przedsiębiorstwu kapitał, umożliwia ich
nabycie. Wydaje się oczywiście, że za tę usługę należy mu się
odszkodowanie – przy czym nie trzeba wpadać w zabobon przeciwny i
wyobrażać sobie, że kapitaliście i tylko jemu przysługują wszystkie
prawa w przedsiębiorstwie.
6. Innym marksistowskim zabobonem jest
twierdzenie, że kapitaliści są wyłącznymi wyzyskiwaczami pracowników.
Prawdą jest, że w pewnych okresach, np. w XIX wieku w Europie, robotnicy
bywali nieraz wyzyskiwani przez przedsiębiorców, którymi byli zwykle
kapitaliści. Ale to są raczej wyjątkowe okresy w dziejach ludzkości.
Wiemy dzisiaj, że głównymi wyzyskiwaczami mas robotniczych byli w
dziejach i do dziś dnia są nie właściciele kapitału, względnie środków
produkcji, ale urzędnicy państwowi. Tak było w starożytnym Egipcie i
Asyrii, tak jest jeszcze dzisiaj w Związku Sowieckim. Mniemanie, że
tylko właściciel kapitału wyzyskuje robotników, jest wiec zabobonem.
7. Zabobonem jest wreszcie
marksistowskie twierdzenie, że wszędzie, gdzie nie rządzi partia
komunistyczna, władza jest w tekach właścicieli kapitału. Prawdą jest
mianowicie, że państwa nowoczesne posiadają bardzo złożoną budowę –
odgrywają w nich rolę np. związki zawodowe, partie polityczne,
organizacje religijne, prasa itp., tak że sprowadzanie wszystkiego do
wpływów kapitalistów jest bardzo dziwnym zabobonem. W związku z tym
wypada jeszcze wspomnieć, że samo nazywanie krajów niekomunistycznych
kapitalistycznymi jest zabobonem, bo sugeruje, że w nich rządzą sami
właściciele kapitału.
Marksizm
Najważniejsza – bodaj jedyna naprawdę
ważna – odmiana marksizmu, a mianowicie tzw. marksizm-leninizm, jest
prawdopodobnie najbogatszym zbiorem zabobonów, jaki kiedykolwiek
utworzono. Jego wyznawcy są typową sektą z typowym guru. Ich poglądy, a
mianowicie marksizm, zawierają m.in. tzw. „naukowy” światopogląd,
materializm dialektyczny, scjentyzm, historiozofię, ekonomizm, zabobonną
teorię klas, wiarę w postęp*, aby tylko te gusła wymienić. Zostały one
omówione gdzie indziej. Tutaj wypada wspomnieć tylko o podstawowym
zabobonie marksizmu, a mianowicie o stosunku jego zwolenników do ich
guru, Karola Marksa.
Aby zrozumieć głębię tego zabobonu,
należy przeprowadzić dwa rozróżnienia: jedno między poglądami Marksa a
poglądami jego poprzedników i następców, drugie między różnymi
składnikami poglądów samego Marksa. Marksizm miesza to wszystko.
1. Wiele poglądów występujących w
marksizmie nie pochodzi od Marksa. Niektóre istniały przed nim, np.
pogląd, że społeczeństwo rozpada się zasadniczo na klasy, że istnieje
walka klas, że należy dążyć do komunizmu itd. Jeśli chodzi np. o pojęcie
klasy, było ono w czasach Marksa tak dalece przyjęte, że Marks sam
nigdy nie spróbował klasy zdefiniować. Skądinąd wokoło poglądów Marksa
narosło wiele myśli, jemu samemu obcych. Najważniejsze spośród nich
pochodzą od Engelsa, miernego myśliciela, którego filozofia została
uznana za wyraz poglądów Marksa. Engels jest m.in. wynalazcą zabobonu
zwanego materializmem dialektycznym, którego nie ma u Marksa. Do tego
pomieszania pojęć doszło dlatego, że Marks przestał się zajmować
filozofią w wieku dojrzałym, a nawet (całkiem słusznie zresztą) potępił
zajmowanie się ówczesną filozofią syntetyczną. Ponieważ zaś zwolennicy
marksizmu mieli najpierw najwięcej powodzenia w Niemczech, gdzie każdy
guru musi być filozofem, szukano owej marksowskiej filozofli i, nie
znając wczesnych pism Marksa, uwierzono, że znajduje się ona u Engelsa.
Wiemy dziś, że tak nie jest, że wiele poglądów Engelsa jest wprost
sprzecznych z zasadniczą postawą Marksa. Po Engelsie największy wpływ na
„rozwój” marksizmu mieli Rosjanie, w szczególności Plechanow i Lenin;
połączenie myśli tego ostatniego ze wspomnianym powyżej pomieszaniem
Marksa z Engelsem zostało nazwane marksizmem-leninizmem i jest do dziś
najbardziej wpływowym rodzajem marksistowskiego zabobonu.
2. Poza tym poglądy samego Marksa są
złożone i należy starannie odróżnić kilka aspektów jego myśli, których
wartość jest niejednakowa. Marks był mianowicie przede wszystkim
naukowcem i uważał się za takiego. Chciał stworzyć „naukowy socjalizm” i
zbudować socjologię (której jest współzałożycielem) na wzór fizyki.
Jako taki Marks był niewątpliwie wybitnym myślicielem, choć nie miał
szczęścia o tyle, że większość jego hipotez naukowych została
sfalsyfikowana przez nowszą wiedzę (tak np. hipoteza zbliżającego się
królestwa wolności, hipoteza coraz większej pauperyzacji proletariuszy,
hipoteza załamania się kapitalizmu itd., itd.). Wynika stąd, że choć owe
hipotezy były nieraz w czasach Marksa dobrymi naukowymi hipotezami,
jest dziecinnym zabobonem uważać je dzisiaj za filozoficzne dogmaty.
Marks miał także kilka oryginalnych pomysłów filozoficznych, ale nie
wypracował niemal żadnego z nich tak dalece, że uważanie go za filozofa
jest nieporozumieniem: bo aby być filozofem, nie wystarczy mieć pomysły,
wypada jeszcze je rozpracować, zracjonalizować, a Marks niemal nigdy
tego nie dokonał. Marks był dalej moralistą i jako taki odegrał
niewątpliwie ogromną rolę, tak dalece, że jeśli chodzi o moralność,
jesteśmy dziś w Europie wszyscy jego uczniami. Wreszcie Marks był w
zasadzie wyznawcą światopoglądu oświecenia: wierzył w konieczny postęp
ludzkości ku rajowi na ziemi, a to głównie dzięki „światłu” nauki. Nikt
znający położenie nie może dziś podzielać tych poglądów. ale czynią to
masy ludowe, a także intelektualiści w krajach zacofanych. Powinno więc
być jasne, że przyjmowanie wszystkiego, co powiedział Marks z dodatkiem
tego co wymyślili jego wyznawcy w rodzaju Lenina, jest kompromitującym
zabobonem.
Marksizm jest jeszcze o tyle gorszym
zabobonem, że w przeciwieństwie do wielu innych (np. do astrologii albo
idealizmu) jest nadal narzucany siłą w krajach zwanych socjalistycznymi,
gdzie naukowcy, filozofowie itd., choć wiedzą, że chodzi o zabobony,
korzą się przed władzą i wysławiają marksizm, jak gdyby był nieomylnym
proroctwem. Można bez przesady powiedzieć, że od wielu wieków nie znano
takiego poniżenia myśli ludzkiej jak to, którego doznała pod rządami
marksizmu.
Za: http://www.nacjonalista.pl/2014/05/16/jozef-maria-bochenski-o-kapitalizmie-i-marksizmie/